środa, 3 grudnia 2014

Rozdział XVIII

Steven po ceremonii pogrzebowej chciał porozmawiać z tą osobą, która zdawała się nie wierzyć w śmierć Rady, Jacobem. Nie będzie problemem go przekonać, że ich zgon był niefortunnym splotem wydarzeń, tak mu się przynajmniej zdawało. Mimo, że traktował go jak przyjaciela, w jego oczach wyglądał jak przydatna, ale bezmyślna kupa mięśni z domieszką ludzkich uczuć. Dlatego wyperswadowanie podejrzeń nie powinno należeć do trudnych zadań. Steven przeciągał jeden pakunek ze zwłokami za drugim w pobliże sporych rozmiarów wydmy, która była niedaleko. W jurcie Rady znalazł świece pogrzebowe, które były zawsze wystawiane. Porozkładał je według swego uznania i każdą z nich zapalił. Spojrzał za siebie, większość mieszkańców patrzyła na to co się dzieje, w tym nadal nieufny z twarzy Jacob. Nie znał rytualnej modlitwy szamanów, więc zastosował zasadę minuty ciszy, po czym zgasił świece i odszedł do swojego domostwa. Jak się spodziewał, tuż za nim szła osoba, która wątpiła w śmierć Rady.
- Steven, musimy pogadać. - szybko zaczął Jacob. Jego wyraz twarzy nie wyglądał miło. - Powiedz mi prawdę co się tam stało. Jako przyjaciel.
- Wszystko już powiedziałem. Nie wiem jak zginęli, zastałem ich martwych. Może ze starości, ale dziwne że cała trójka od razu...
- Kogo Ty chcesz oszukać? Myślisz, że Ci uwierzę w tak tanie kłamstwo?
- Nikogo nie chcę oszukać. - rozmowa sprawiała wrażenie trudniejszej niż sądził.
- Powiesz mi prawdę czy mam ogłosić ludziom co wiem o Radzie i co mogło się wydarzyć według mnie?
- Jaką niby prawdę? - w głosie Stevena wyczuć można było niepokój.
- Rozmawiałem jakiś czas temu ze staruszkami, spytałem się o sposób na ich długowieczność. Stosowali swoją mieszaninę ziół, które w znacznym stopniu spowalniały starzenie się organów wewnętrznych. Podsumowując... na starość umrzeć nie mogli. Więc?
- Skoro tak wygląda moja sytuacja... Zabiłem ich. Przez mój błąd zamordowałem ich żałując teraz tego.
- Czyli tak jak myślałem. Żałujesz, powiadasz? W jaki sposób? Kłamiąc? Steven... nie ufam Tobie. Szefuńcio zawsze albo mówił prawdę albo nic nie pisnął. Nigdy nie skłamał. A Ty? I Ty się uznajesz za jego syna? Za Taernianina? Wiesz kim Ty jesteś? Śmieciem...
- Nie za bardzo się zapędzasz? Mówisz do przywódcy Taernii.
- Tak? Myślałem, że rozmawiamy jak przyjaciele... Czyli co, mam się do Ciebie per Pan zwracać? Odbiło Ci do reszty... śmieciu.
- Wyjdź...
- Oczywiście, proszę Pana. Prędzej czy później i tak każdy się dowie co zrobiłeś. Przez ten czas będę Ci patrzył na ręce. Miałem Cię chronić wedle woli Trevora, ale od Twojej psychiki Cię nie uchronię. Do zobaczenia.
Twarz Stevena po tej rozmowie wyglądała jak dojrzały burak. Purpurowe barwy wściekłości ozdabiały policzki z natury spokojnego człowieka. To co myślał za łatwe do zrobienia okazało się być barierą nie do przeskoczenia. Coś musiał w tej sytuacji wymyślić. Kto by się spodziewał, że Jacob będzie wiedział akurat taką informację? W dodatku poznał prawdę na temat morderstwa, którą mógł wykorzystać w każdej sposobnej chwili. Trzeba jakoś temu zaradzić. Gdyby to się wydało, ludzie zaczęliby się buntować, doszłoby do zamieszek albo do zamachu na przywódcę. Steven wiedział, że posunął się za daleko z tym wszystkim, ale nie widział odwrotu. Jedyne co mu przychodziło do głowy, to zamknięcie ust Jacobowi... Na zawsze. I tak czuje się mordercą, więc jeden trup więcej nie zrobi mu różnicy. Przynajmniej zachowa pozorny spokój osady i swoje bezpieczeństwo. Innego wyjścia nie widział.
Chwycił łuk oraz jedną strzałę. Zerknął przez szczelinę od wejścia do jurty i poszukiwał niedawnego rozmówcy. Znalazł, był zaraz przy wejściu do swego domu. Steven wyczekał odpowiedni moment, naciągając mocno cięciwę z gotową do zadania śmiertelnego ciosu strzałą. Gdy tylko Jacob zniknął za materiałem służącym za drzwi, ten oddał strzał celowany w środek głowy. Idealnie wyczekana chwila pozwoliła na ciche, niewidoczne dla nikogo zabójstwo. Jedyne co było do zrobienia, to pod osłoną nocy wyjąć narzędzie zbrodni z ciała Jacoba.

1 komentarz:

  1. Super piszesz ,bardzo mnie to zaciekawiło ;3
    Obserwuję i liczę na rewanż ;)
    http://rakonaopisuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń