Wszyscy
mieszkańcy przerwali swoje codzienne obowiązki, zajęli się
przygotowaniem ceremonii pochówku. Tylko Jacob, który wrócił 6
godzin później od powrotu Stevena, zajął się obróbką skóry
Wernata i oddzielaniem wnętrzności, tak, by jak najwięcej organów
się przydało. Nie chciał pokazać łez, jakie mógłby uronić po
stracie przyjaciela. Burza piaskowa ustała, zwiastując nowy okres w
życiu Taernii. U stóp wysokiej wydmy postawiono dwie belki z
naciągniętą skórą. Górna część była przysypania piaskiem,
dolna była do zsunięcia w momencie pożegnania ze zmarłym. Wokoło
porozstawiane były zapalone świeczki i uzbrojenie Trevora. Słońce
już zaszło, wszyscy prócz Jacoba zebrali się przy ofierze. Na
czele zgromadzenia stało trzech szamanów. Najstarszy z nich, „Ten
co otwiera wrota”, odprawił tradycyjną modlitwę w nieznanym
nikomu języku, wykonał gesty, jakie wykonuje przy każdym
pogrzebie. W końcu jest tak zwanym pośrednikiem między światem
żywych i umarłych, stąd taki przydomek. Po odprawieniu rytuału
ogień w świeczkach zgasł. To był znak, że dusza Trevora przeszła
bezpiecznie w zaświaty.
Taernianie
nie mieli bóstw. Nie uznawali wierzeń sąsiednich wiosek, nie
ulegali próbom nawracania przez wysłanników z Moswell, którzy
zawsze przybywali razem z kupcami. Jedyne w co wierzyli, to świat
żywych i umarłych, tak zwane Sacrum i Profanum. Wiarę tą
podtrzymywała Rada Szamanów, która w imię wszystkich mieszkańców
składała modły o spokój dusz pobratymców w swojej jurcie.
Rada
Szamanów składa się z trzech osób. „Ten co otwiera wrota”,
najstarszy człowiek z plemienia, odpowiadający właśnie za
pogrzeby oraz modły. Zaraz po nim pod względem wieku był starzec,
o którym mawiano „Spadająca gwiazda zachodu”. Czytał on z
nocnego nieba losy ludzkości, ostrzegał przed niebezpieczeństwami.
Niektórzy twierdzą, że gdy patrzy w sklepienie niebieskie, jego
oczy płoną jak u demona. Trzecim z szamanów był „Niełamliwy
drąg”. Odpowiadał on za motywowanie ludzi do walki, treningów
ale także i do codziennej pracy, która była żmudna i monotonna.
Nieliczni Taernianie mieli okazję z rozmawiać. Wszystkie przemowy,
proroctwa były przekazywane liderowi osobiście. Ten zaś publicznie
odczytywał zawartość papieru.
Steven
nie udał się jak wszyscy do swojego domu. Skierował się tam,
gdzie jego ojciec nakazał pójść przed utratą ostatniego tchu. Do
Rady. Z niespokojnym sercem delikatnie chwycił materiał służący
jako drzwi. Nieśmiało wsunął głowę, by spojrzeć czy aby nie za
późno przyszedł. Ale nie, trzech starców już na niego czekało.
-
Wejdź, młodzieńcze. Śmiało, siadaj.
-
Dziękuję. - odrzekł Steven.
-
Podejrzewamy, że przybywasz tu na prośbę Wielkiego Wodza, który
spoczywa teraz wraz ze swoimi przodkami. - powiedział najstarszy z
nich. - Dziś już niczego nie wyjaśnimy. Prześpij się, oczyść
swój umysł. Jutro oczekujemy Cię wraz z zawyciem rogu.
Chłopak
bez słowa pożegnania wyszedł z jurty i podążał w kierunku
swojego łóżka. Nie zasnął od razu, myślał o tym, po co jest
potrzebny szamanom, dlaczego akurat on, co go czeka. I co u Trevora w
innym świecie. Tęsknił.
Ciekawy temat, fajna szata graficzna. Ale jeśli mogę coś zasugerować, to jeśli już musi być ciemne tło, to przemyśl jeszcze raz kolor i wielkość czcionki, albo odstępy między liniami, bo mam małe mroczki po przeczytaniu jednego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńZe zmianami byłby problem, ponieważ czcionka jak i jej specyfikacja jest elementem szablonu, którego według odgórnego regulaminu nie mam prawa zmieniać. Każda zmiana wiązałaby się ze zmianą całkowitą szablonu.
UsuńMmmm....podoba mnie się. Ma taki klimat, że gdyby to była książka, to już wiedziałabym, że chcę ją czytać. No, ale nie jest, więc mogę tylko dodać do obserwowanych i z niecierpliwością czekać aż się będziesz uwijać.
OdpowiedzUsuńProszę, przeczytaj moje. Liczę na krytykę ;)
przezstrony.blogspot.com
Na książkę za chudy w uszach jestem. Ale dziękuję za miłe słowa, uwijać się będę, mam już wyrobiony pewny zapas tekstu. Oczekuj nowego rozdziału w środę. I nie omieszkam zajrzeć na Twój blog.
Usuń