środa, 12 listopada 2014

Rozdział XV

Wyszło na to, że Steven nic nie wiedział o swym przybranym ojcu. Zawsze widział w nim człowieka prawego, dbającego o Taernię, o ludzi. Nie o ogół, tylko o jednostkę. Próbował tak rządzić, by wszystkim zapewnić dostatnie życie. Tymczasem po opowieści Rady, co prawda niejasnej, gdyż sami nie wiedzieli niektórych spraw, Trevor posiadał mroczną stronę medalu. Mężczyzna od długiego czasu nie czuł się psychicznie dobrze, coś go męczyło, lecz nikt nie wiedział co. Szamani domyślali się o co chodziło, ale z zasady nigdy domysłami się nie dzielili z innymi, gdyż mogło to naprowadzić na niewłaściwy tok myślenia. Ale to coś, co trapiło Trevora, doprowadziło go do zguby. Steven próbował to wszystko poukładać w głowie. Jakby tak wrócić do dnia jego śmierci. Wybrali się z Jacobem polować na Wernaty. Niby nic szczególnego... Zwyczajny dzień, zwyczajny skład osobowy, po prostu codzienność życia myśliwego. Zwierzyna też ta sama, chociaż... Gdyby spojrzeć na to pod kątem samobójczej próby, to ten stwór był znacznie większy od reszty, której razem zgładzili. Miejsce również było inne niż zazwyczaj. Czyżby to było od dłuższego czasu planowane? Odebranie sobie życia pod przykrywką tragicznego przypadku wliczonego w ryzyko zawodowe? Nawet jeśli... dlaczego? Co było przyczyną takiego zachowania, takiej decyzji? Najgorsze jest to, że nie dał po sobie poznać, że coś go męczy. Steven postanowił więc powęszyć w opuszczonej jurcie po Trevorze. Miał cichą nadzieję, że trafi na trop chociaż w części wyjaśniający to co się działo.
W środku panowała ciemność i zapach przypominający odór starego, rozkładającego się mięsa. Steven sprawdził miejsce wydobywającego się smrodu. Niestety, to tylko zapasy pożywienia, które się psuły. W powietrzu wyczuwalny był wszędobylski kurz. W końcu nikt tam nie sprzątał od czasu śmierci Trevora, więc nie ma co się dziwić. Powstrzymując się od kichania, mężczyzna szukał czegokolwiek, co mogłoby posłużyć za poszlakę. Mogło to być dosłownie wszystko, najważniejsze by móc skojarzyć jakieś szczegóły naprowadzające na niejasną przeszłość. Przejrzał pojemnik na oręż, część z broni nie była wcale czyszczona, widoczna była zaschnięta zwierzęca krew. Łóżko też nie skrywało żadnych tajemnic. Pamiętał opowieści Trevora, że przed Wielkim Wybuchem ludzie często chowali różne rzeczy, głównie oszczędności pod materacem łóżka. Cóż, Steven szukał dalej. Oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Dostrzegł w oddali ciemny stół pokryty grubą warstwą kurzu. Jednak nie on przykuł uwagę Taernianina, lecz wypukła rzecz leżąca na meblu. Przejechał dłonią po wypukłości, pozbywając się brudu na powierzchni. Przedmiot ów zdawał się być jakimś notatnikiem. Mężczyzna wziął go i opuścił jurtę by w spokoju przejrzeć zawartość zeszytu u siebie przy normalnym oświetleniu. Wierzył, że tam będą odpowiedzi na jego pytania. W biegu wręcz udał się do swojego domu. Chwycił szmatkę leżącą na podłodze nieopodal łóżka i przetarł okładkę. Potem otworzył kajecik na środku, lecz zobaczył tylko puste, pożółkłe kartki. Steven szukał ostatniego wpisu, ale jedyne co tam napisane było, to:

Wreszcie.
Dostałem to, co chciałem. Dzięki Radzie będę mógł uratować Taernię przed wszystkim co jej zagraża. Od tej pory wszystko co się wydarzy, zostanie tu zanotowane, by mnie umknął mi żaden szczegół.

Steven czuł niedosyt, ta notka więcej dodawała tajemniczości, niż miałaby ją rozwiać. W dodatku miały być notowane wydarzenia, tymczasem dalej zostały tylko puste kartki, które wyglądały na dotykane. Mimo wszystko, znalazł trop kierujący ponownie do starców. Co dali Trevorowi? Jakąś radę? Przedmiot? Musiał się tego dowiedzieć czym prędzej. Biorąc pod pachę notatnik udał się szybko do Rady.
- Steven? Przecież niedawno wyszedłeś od nas. Czegoś zapomniałeś? - spytał „Niełamliwy drąg”
- Nie, chciałbym byście coś przeczytali i odnieśli się do tego.
- Przypominam sobie ten dzień... - po kilku minutach przerwał milczenie „Ten co otwiera wrota”. - Wtedy podarowaliśmy mu to samo, co Tobie. Podejrzewam, że domyślasz się o co chodzi. Jeśli tego sam nie zrozumiesz, my Ci niestety nie pomożemy.
- Chyba wiem... To zapytam jeszcze o coś, czy można...
- Tak. - przerwał trzeci starzec – Trevor też o to pytał. Wystarczy tylko skupić swe myśli na nieżyjącej osobie oraz jakimś etapie jej życia. Tylko mam nadzieję, że nie przeholujesz z tym, młodzieńcze.
Stevena nie interesowało te ostrzeżenie. Musiał dowiedzieć się co kierowało Trevorem, że zrobił to, co zrobił. W tym wypadku miał pomóc mu proszek, dzięki któremu ma możliwość zajrzenia w przyszłość. Jednakże kluczem do zagadki może być spojrzenie w przeszłość. Czuł, że rozwiązanie tej tajemnicy mogło się pojawić już tej nocy. Wierzył w to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz