Wyszło
na to, że Steven nic nie wiedział o swym przybranym ojcu. Zawsze
widział w nim człowieka prawego, dbającego o Taernię, o ludzi.
Nie o ogół, tylko o jednostkę. Próbował tak rządzić, by
wszystkim zapewnić dostatnie życie. Tymczasem po opowieści Rady,
co prawda niejasnej, gdyż sami nie wiedzieli niektórych spraw,
Trevor posiadał mroczną stronę medalu. Mężczyzna od długiego
czasu nie czuł się psychicznie dobrze, coś go męczyło, lecz nikt
nie wiedział co. Szamani domyślali się o co chodziło, ale z
zasady nigdy domysłami się nie dzielili z innymi, gdyż mogło to
naprowadzić na niewłaściwy tok myślenia. Ale to coś, co trapiło
Trevora, doprowadziło go do zguby. Steven próbował to wszystko
poukładać w głowie. Jakby tak wrócić do dnia jego śmierci.
Wybrali się z Jacobem polować na Wernaty. Niby nic szczególnego...
Zwyczajny dzień, zwyczajny skład osobowy, po prostu codzienność
życia myśliwego. Zwierzyna też ta sama, chociaż... Gdyby spojrzeć
na to pod kątem samobójczej próby, to ten stwór był znacznie
większy od reszty, której razem zgładzili. Miejsce również było
inne niż zazwyczaj. Czyżby to było od dłuższego czasu planowane?
Odebranie sobie życia pod przykrywką tragicznego przypadku
wliczonego w ryzyko zawodowe? Nawet jeśli... dlaczego? Co było
przyczyną takiego zachowania, takiej decyzji? Najgorsze jest to, że
nie dał po sobie poznać, że coś go męczy. Steven postanowił
więc powęszyć w opuszczonej jurcie po Trevorze. Miał cichą
nadzieję, że trafi na trop chociaż w części wyjaśniający to co
się działo.
W
środku panowała ciemność i zapach przypominający odór starego,
rozkładającego się mięsa. Steven sprawdził miejsce
wydobywającego się smrodu. Niestety, to tylko zapasy pożywienia,
które się psuły. W powietrzu wyczuwalny był wszędobylski kurz. W
końcu nikt tam nie sprzątał od czasu śmierci Trevora, więc nie
ma co się dziwić. Powstrzymując się od kichania, mężczyzna
szukał czegokolwiek, co mogłoby posłużyć za poszlakę. Mogło to
być dosłownie wszystko, najważniejsze by móc skojarzyć jakieś
szczegóły naprowadzające na niejasną przeszłość. Przejrzał
pojemnik na oręż, część z broni nie była wcale czyszczona,
widoczna była zaschnięta zwierzęca krew. Łóżko też nie
skrywało żadnych tajemnic. Pamiętał opowieści Trevora, że przed
Wielkim Wybuchem ludzie często chowali różne rzeczy, głównie
oszczędności pod materacem łóżka. Cóż, Steven szukał dalej.
Oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Dostrzegł w oddali
ciemny stół pokryty grubą warstwą kurzu. Jednak nie on przykuł
uwagę Taernianina, lecz wypukła rzecz leżąca na meblu. Przejechał
dłonią po wypukłości, pozbywając się brudu na powierzchni.
Przedmiot ów zdawał się być jakimś notatnikiem. Mężczyzna
wziął go i opuścił jurtę by w spokoju przejrzeć zawartość
zeszytu u siebie przy normalnym oświetleniu. Wierzył, że tam będą
odpowiedzi na jego pytania. W biegu wręcz udał się do swojego
domu. Chwycił szmatkę leżącą na podłodze nieopodal łóżka i
przetarł okładkę. Potem otworzył kajecik na środku, lecz
zobaczył tylko puste, pożółkłe kartki. Steven szukał ostatniego
wpisu, ale jedyne co tam napisane było, to:
Wreszcie.
Dostałem
to, co chciałem. Dzięki Radzie będę mógł uratować Taernię
przed wszystkim co jej zagraża. Od tej pory wszystko co się
wydarzy, zostanie tu zanotowane, by mnie umknął mi żaden szczegół.
Steven
czuł niedosyt, ta notka więcej dodawała tajemniczości, niż
miałaby ją rozwiać. W dodatku miały być notowane wydarzenia,
tymczasem dalej zostały tylko puste kartki, które wyglądały na
dotykane. Mimo wszystko, znalazł trop kierujący ponownie do
starców. Co dali Trevorowi? Jakąś radę? Przedmiot? Musiał się
tego dowiedzieć czym prędzej. Biorąc pod pachę notatnik udał się
szybko do Rady.
-
Steven? Przecież niedawno wyszedłeś od nas. Czegoś zapomniałeś?
- spytał „Niełamliwy drąg”
-
Nie, chciałbym byście coś przeczytali i odnieśli się do tego.
-
Przypominam sobie ten dzień... - po kilku minutach przerwał
milczenie „Ten co otwiera wrota”. - Wtedy podarowaliśmy mu to
samo, co Tobie. Podejrzewam, że domyślasz się o co chodzi. Jeśli
tego sam nie zrozumiesz, my Ci niestety nie pomożemy.
-
Chyba wiem... To zapytam jeszcze o coś, czy można...
-
Tak. - przerwał trzeci starzec – Trevor też o to pytał.
Wystarczy tylko skupić swe myśli na nieżyjącej osobie oraz jakimś
etapie jej życia. Tylko mam nadzieję, że nie przeholujesz z tym,
młodzieńcze.
Stevena
nie interesowało te ostrzeżenie. Musiał dowiedzieć się co
kierowało Trevorem, że zrobił to, co zrobił. W tym wypadku miał
pomóc mu proszek, dzięki któremu ma możliwość zajrzenia w
przyszłość. Jednakże kluczem do zagadki może być spojrzenie w
przeszłość. Czuł, że rozwiązanie tej tajemnicy mogło się
pojawić już tej nocy. Wierzył w to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz