środa, 19 listopada 2014

Rozdział XVI

Mimo tego, że Steven był pewien, że musi to zrobić, miał spore obawy. Bał się tego, co zobaczy. Z jednej strony naruszyłby prywatność świętej pamięci Trevora, z drugiej ta zagadka mogłaby uratować Taernię przed zamaskowanymi napastnikami oraz zażegnać zagrożenie życia aktualnego przywódcy. Mimo wątpliwości, był zdecydowany na to, by tej nocy spróbować zajrzeć w przeszłość. Mężczyzna przygotował kubek z wodą i wsypał trochę proszku. Pamiętając o poprzednich dolegliwościach, znacznie zmniejszył dawkę. Szybko wypił duszkiem zawartość naczynia i ułożył się wygodnie na łóżku. Mając w pamięci słowa Rady, starał się skupić na wyobrażeniu sobie konkretnego wspomnienia. W głowie Stevena zaczynał się coraz wyraźniej formować obraz ostatniego polowania Trevora. Łzy bez kontroli zaczynały napływać do oczu. Zasnął.
Przed oczami miał jurtę Trevora. Cały sen był przedstawiony w taki sposób, jak stary, czarno biały film. Steven mógł swobodnie się poruszać w terenie, lecz gdy spróbował przesunąć krzesło, jego dłoń przez nie przenikała. Wnętrze wydawało się być zadbane, miejscami aż nadto. Czyżby kolejna rzecz, o której Steven nie wiedział? O skłonnościach do pedantyzmu? W tych okolicznościach zdawało się to być akurat niezbyt ważne. Rozglądanie się po pomieszczeniu długo nie trwało, bo do środka wszedł Trevor. Wchodząc, był uśmiechnięty, ale gdy tylko na jego twarzy pojawił się cień, jego mina diametralnie się zmieniła. Coś mówił, ale Steven nie mógł niczego usłyszeć. Jego twarz zdawała się wyrażać ból i smutek. W dłoniach trzymał jakiś woreczek, ściskał go mocno. Mężczyzna nie miał szans dojrzeć co jest w środku. Same ręce wyglądały na zakrwawione, chociaż stuprocentowej pewności nie miał przez ten tą dwukolorową wizję. Steven kątem oka zauważył łóżko, które pośrodku miało wielką plamę. Czyżby krew? Co działo się z Trevorem, skoro odniósł takie rany? To nie czas na przemyślenia, trzeba było obserwować. Człowiek z wizji pochylił się nad beczką i przemywał dokładnie ręce, by nie został żaden ślad zakrwawienia. Obraz zaczynał się rozmywać, akurat w momencie, gdy Trevor wyszedł z jurty na spotkanie dotyczące ostatniego polowania.
Strużka krwi ściekała z ucha Stevena zaraz po przebudzeniu. Towarzyszył jej silny ból głowy. Nie tak mocny jak poprzednim razem, ale dość odczuwalny. Powoli dochodząc do siebie, próbował złożyć wszystko co zobaczył do kupy. Trevor dostał to samo co on, proszek pozwalający na podróże w czasie. Miał rany, ale nie pozwalał innym ich zauważyć, pewnie po to, by kompani się nie martwili. Nadal nie wiedział co go trapiło, ale doszedł do jednego wniosku... To wina Rady. Ci starcy doprowadzili przyszywanego ojca Stevena do takiej decyzji. Mimo, że on sam był im wdzięczny za ofiarowanie takiej możliwości wnikania w przyszłość, zgubiło go to. Zabili Trevora... I chcą zabić teraz jego. Po co? Chcą objąć władzę? Nie... Nie mógł na to pozwolić. Miał jeden pomysł, który wydawał się być sensowny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz