Mimo
tego, że Steven był pewien, że musi to zrobić, miał spore obawy.
Bał się tego, co zobaczy. Z jednej strony naruszyłby prywatność
świętej pamięci Trevora, z drugiej ta zagadka mogłaby uratować
Taernię przed zamaskowanymi napastnikami oraz zażegnać zagrożenie
życia aktualnego przywódcy. Mimo wątpliwości, był zdecydowany na
to, by tej nocy spróbować zajrzeć w przeszłość. Mężczyzna
przygotował kubek z wodą i wsypał trochę proszku. Pamiętając o
poprzednich dolegliwościach, znacznie zmniejszył dawkę. Szybko
wypił duszkiem zawartość naczynia i ułożył się wygodnie na
łóżku. Mając w pamięci słowa Rady, starał się skupić na
wyobrażeniu sobie konkretnego wspomnienia. W głowie Stevena
zaczynał się coraz wyraźniej formować obraz ostatniego polowania
Trevora. Łzy bez kontroli zaczynały napływać do oczu. Zasnął.
Przed
oczami miał jurtę Trevora. Cały sen był przedstawiony w taki
sposób, jak stary, czarno biały film. Steven mógł swobodnie się
poruszać w terenie, lecz gdy spróbował przesunąć krzesło, jego
dłoń przez nie przenikała. Wnętrze wydawało się być zadbane,
miejscami aż nadto. Czyżby kolejna rzecz, o której Steven nie
wiedział? O skłonnościach do pedantyzmu? W tych okolicznościach
zdawało się to być akurat niezbyt ważne. Rozglądanie się po
pomieszczeniu długo nie trwało, bo do środka wszedł Trevor.
Wchodząc, był uśmiechnięty, ale gdy tylko na jego twarzy pojawił
się cień, jego mina diametralnie się zmieniła. Coś mówił, ale
Steven nie mógł niczego usłyszeć. Jego twarz zdawała się
wyrażać ból i smutek. W dłoniach trzymał jakiś woreczek,
ściskał go mocno. Mężczyzna nie miał szans dojrzeć co jest w
środku. Same ręce wyglądały na zakrwawione, chociaż
stuprocentowej pewności nie miał przez ten tą dwukolorową wizję.
Steven kątem oka zauważył łóżko, które pośrodku miało wielką
plamę. Czyżby krew? Co działo się z Trevorem, skoro odniósł
takie rany? To nie czas na przemyślenia, trzeba było obserwować.
Człowiek z wizji pochylił się nad beczką i przemywał dokładnie
ręce, by nie został żaden ślad zakrwawienia. Obraz zaczynał się
rozmywać, akurat w momencie, gdy Trevor wyszedł z jurty na
spotkanie dotyczące ostatniego polowania.
Strużka
krwi ściekała z ucha Stevena zaraz po przebudzeniu. Towarzyszył
jej silny ból głowy. Nie tak mocny jak poprzednim razem, ale dość
odczuwalny. Powoli dochodząc do siebie, próbował złożyć
wszystko co zobaczył do kupy. Trevor dostał to samo co on, proszek
pozwalający na podróże w czasie. Miał rany, ale nie pozwalał
innym ich zauważyć, pewnie po to, by kompani się nie martwili.
Nadal nie wiedział co go trapiło, ale doszedł do jednego
wniosku... To wina Rady. Ci starcy doprowadzili przyszywanego ojca
Stevena do takiej decyzji. Mimo, że on sam był im wdzięczny za
ofiarowanie takiej możliwości wnikania w przyszłość, zgubiło go
to. Zabili Trevora... I chcą zabić teraz jego. Po co? Chcą objąć
władzę? Nie... Nie mógł na to pozwolić. Miał jeden pomysł,
który wydawał się być sensowny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz