środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział IV

Steven zbliżał się Taernii. Mimo, że był środek nocy, mało kto spał. Mieszkańcy prawdopodobnie wyczekiwali jego przybycia. Im bliżej był osady, tym wzmożone były szepty o Wybrańcu, o Próbach. Czyżby Rada już o wszystkim opowiedziała? Dojechał do jurty szamanów, zsiadł z Gwarabita i wszedł do środka trzymając zawiniątko w ręce.
- Jesteś, w końcu. I widzę, że nie przychodzisz z pustymi rękami. Bardzo dobrze. - odrzekł „Spadająca gwiazda zachodu”.
- Podczas Twej nieobecności – zabrał głos „Niełamliwy drąg” - opowiedzieliśmy naszym braciom co się dzieje i co stać się może. Czyli zasialiśmy ziarno nadziei na nowego lidera i nowe życie Taernii. Nie przejmuj się pytaniami, zachwytami, żalami. To teraz nie jest najważniejsze.
- Nie ma czasu do stracenia, mam dla Ciebie kolejne zadanie. - przerwał „Ten co otwiera wrota” - Niedaleko na wschód jest stary grobowiec z ołtarzykiem. Co kwartał Przywódca idzie tam złożyć podarek w postaci sakwy z czarnym piaskiem w intencji spokoju dusz poległych. Pierwszy raz zawsze jest najtrudniejszy dla nowego lidera. Twoja rola odegra się właśnie tam. Masz zanieść datek i zrobić wszystko, by zaświaty Cię zaakceptowały jako Pierwszego w Taernii.
Starzec podał młodzieńcowi sakiewkę z cennym kruszcem i skierował wzrok do dwóch pozostałych, którzy całą swoją uwagę skupili na przyniesionym przez Stevena kamieniu. Chłopak wyszedł z jurty i ze swoim Gwarabitem podążał w kierunku swojego domu. Nie odczuwał głodu, jego głową owładnęły myśli o Trevorze oraz o przejęciu pałeczki w rządzeniu ludźmi. Nigdy o tym nie marzył, zawsze żył na uboczu. Wolał wykonywać rozkazy niż je wydawać, nie czuł w sobie stanowczości, która mogłaby poruszyć mieszkańcami jak marionetkami ruszanymi według jego słów. Zmęczony wrażeniami z Partahanami, misją oraz nocną aurą skłaniającą do zasłużonego snu, zasnął.
Śniło mu się wielkie pole bitwy, usłane dywanem ze zwłok. Sam też był ciężko ranny w lewą nogę, a prawa dłoń ostatkami sił trzymała łuk. To nie była Taernia. Teren był obrośnięty mnóstwem zieleni, która skropiona była krwią poległych. Rozejrzał się wokoło. Prawdopodobnie przy życiu ostał sam. Co było celem walki? Kto był przeciwnikiem? Gdzie właściwie jest? Steven zaczął szukać odpowiedzi na te pytania. Kroczył ostrożnie między ciałami, które przypominały mu Taernian, po drodze przyglądając się z kim mieli do czynienia. Zwłoki oponentów były odziane w ciężkie, stalowe oraz pięknie zdobione zbroje. To nie był lud pokroju młodzieńca, ich uzbrojenie było zbyt bogate. Bogate na tyle, by móc przypuszczać, że to któryś bastion posiadający wodę. Czyżby Moswell? To najbliższa forteca w okolicy Taernii. Chłopak zapuścił się dalej, tam gdzie było stosunkowo mniej trupów. Droga nie była już udeptanym piachem, zaczynała się piękna, starannie wybrukowana uliczka prowadząca do ogromnych rozmiarów otwartych wrót. To musiał być Moswell. Przekraczając bramę nie dostrzegł ani żywej duszy. Tu też były zwłoki. Co prawda nie w takich ilościach co prędzej, ale tu również rozegrała się krwawa batalia. Co najgorsze, wśród martwych byli ludzie nieuzbrojeni, głównie kobiety i dzieci. To Taernianie dopuścili się tak barbarzyńskiego czynu? Nagle Stevena oblał zimny pot na widok ciała nieznanej mu czarnowłosej kobiety. Była cała zakrwawiona, zraniona śmiertelnie w klatkę piersiową, w okolicy serca. Kim ona mogła być, że bohater zareagował w taki sposób? Przyklęknął, chciał się jej przyjrzeć, ale przerwał mu to przeszywający ból przedzierający się przez plecy. Spojrzał w dół, ktoś przebił go mieczem...
- Obudź się, młodzieńcze. To tylko sen.
Steven zerwał się z łóżka cały mokry. Wyobraźnia była tak realna, tak rzeczywista... Spojrzał przed siebie. Przy łóżku na podłodze siedział jeden z szamanów, „Spadająca gwiazda zachodu”.
- Domyślam się, młodzieńcze, że śniło Ci się coś nadzwyczajnego. Kojarzysz ten kamień, który mi dostarczyłeś? Ma on moc, niestety jednorazową, która daje wgląd w przyszłość poprzez śnienie. Ja, jak i reszta Rady, również mieliśmy prorocze sny. Nie będę Cię pytał o Twoje widzenie, chciałem tylko uświadomić Tobie, że możesz zmienić to, co zobaczyłeś. Musisz dokonywać dobrych wyborów, gdyż każdy ma wpływ na to, co stanie się wkrótce. Czas na mnie, na Ciebie myślę, że również. Powodzenia.
Starzec podniósł się z podłogi, oparty o laskę. Nie dość, że widać, to i jeszcze słychać było po strzelających kościach, że był on w bardzo podeszłym wieku. Powoli kierował się do wyjścia, aż w końcu zniknął z zasięgu wzroku nadal zaskoczonego całą sytuacją chłopaka. Czyli to był proroczy sen? Tak miałyby się potoczyć losy Taernii? Brutalną walką, której efektem byłby trup za trupem? I kim była ta kobieta, przy której zadrżało mu serce? Tyle pytań bez odpowiedzi... Ale i nowy cel postawił sobie Steven. Zmienić to, co może nastąpić. Wstał z łóżka, upewniając się prędzej, czy faktycznie to był sen, czy czasem podłoga jego domu nie jest zbrukana krwią. Wszystko było tak jak być powinno, a nerwowy stan pretendenta do liderowania z sekundy na sekundę się uspokajał, uświadamiając to, co musi zrobić, co jest jego zadaniem na najbliższe godziny.

7 komentarzy:

  1. super blog zapraszam do mnie : http://56-lovely-design.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę masz talent. Świetnie mi się czytało ten rozdział, umiesz idealnie dobrać słownictwo i wprowadzić czytelnika w swój wymyślony świat! Brawo! http://fairytaledreamcloudeen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział zawierający dech w piersiach. nie mogę doczekać się następnych.
    Podoba mi się, że opisujesz szczegóły.
    Życzę Ci wytrwałości w prowadzeniu bloga i wielu obserwatorów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa historia :D ładnie opisujesz wydarzenia. Rozdziały krótkie ale za to ciekawe. Przez duże C XD Masz talent i wyobraźnię więc wykorzystaj to :D
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie do końca mój klimat, ale pomimo tego piszesz tak, że wciąga. :) Mała uwaga - wydaje mi się, że chyba lepiej by było, gdybyś pisał np. Niełamliwy Drąg.
    Ps. wiesz może jak się zmienia tło przy dodawaniu komentarzy? :/
    Pozdrawiam,
    kiedy-wroce.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie bez cudzysłowu? Nie jest to prawdziwe imię, to tylko pseudonim, samozwańczy tytuł określający mniej więcej coś, z czego słynie. Cudzysłów musi być.

      Co do komentarzy, nie mam zielonego pojęcia niestety.

      Usuń
  6. Powiem ci tak- moje klimaty! Czytam od początku, bo wciągnęło mnie. Lubie,gdy autor tworzy w opowiadaniu swój własny świat, na wyjątkowych zasadach. Wielki plus. Też piszę fantasy, ale nie wychodzi mi to w ten sposób,niestety. Bardziej się skupiam na aspekcie komediowym, bo z założenia takie miało być.
    Poczytasz?
    przezstrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń