Rozdział nie jest przeznaczony dla osób poniżej 18 roku życia.
Słońce
już zachodziło. Steven przygotowując wiadomość dla posłańca,
który miał udać się do Partahanu, wyjrzał na zewnątrz.
Zaczynało delikatnie wiać, więc była to idealna pogoda dla
roznosicieli wiadomości. Wiatr nie utrudniał wtedy jazdy, fruwające
tumany piasku czyniły człowieka niewidocznym, więc dojazd był
wtedy najbardziej bezpieczny ze wszystkich dostępnych wariantów
pogodowych. List nie był długi, ze względu na irytujący brak
informacji.
Do
Morgana – Władcy Partahanu
Moja
Rada nic nie wie na temat wroga, udałem się do Moswell, ale też
nic nie wiedzą. Za to został zaatakowany tamtejszy złotnik przez
tą samą grupę. Bądź czujny, ich najlepsze straże niczego nie
wykryły. Jak czegoś się dowiem więcej, dostaniesz stosowną
wiadomość.
Steven
– Władca Taernii.
Mężczyzna
zwinął papier w rulon i zawiązał sznurkiem. Wyszedł ze swej
chaty w kierunku jurty posłańców. Wrzucił do starej, stalowej
puszki list i zadzwonił dzwonkiem zawieszonym nad nią. To taki
nowatorski system dostarczania korespondencji, opracowany przez
Trevora. W jurcie mieszka kilku doręczycieli, którzy mają ustalone
między sobą dyżury. Steven wracając w stronę swojego domu, kątem
oka zauważył jak jeden z listonoszy wyszedł na zewnątrz, osiodłał
Gwarabita i zerkając w początek listu, ruszył wraz z nim w drogę.
Przywódca Taernii odłożył rozmowę z Radą na poranek, teraz
chciał się zająć swoim planem wymyślonym razem z zaprzyjaźnionym
wartownikiem. Co prawda, wody już nie było z zapasach lidera,
przyrządzać posiłku mu się nie chciało, więc postanowił
połknąć trochę proszku na sucho. Nie było łatwo, jednak jako
dodatek do picia lub jedzenia znacznie łatwiej się je. Ale innego
rozwiązania nie było, musiał przez to przebrnąć. Ułożył się
wygodnie na łóżku i w oczekiwaniu na konkretny sen, usnął.
Steven
otworzył oczy. Był w pomieszczeniu mu nieznanym. Bordowe ściany,
wielkie łóżko, kwiaty... i ten znajomy zapach. Tak, to były
perfumy, które unosiły się w domu Judy. Rozejrzał się i
dostrzegł wielkie lustro. Jednak nie zwierciadło było dziwne, lecz
odbicie mężczyzny... Zupełnie nagie. Siłą woli chciał zmusić
się do poszukania odzienia, lecz ciało odmawiało posłuszeństwa.
To tak, jakby duszą był w kimś. Może obserwować, ale nie może
działać. Stevenowi taka rola bardzo nie odpowiadała, bo nie może
manipulować swymi ruchami na tyle, by osiągnąć cel. W tym wypadku
nie pozostało mu nic innego jak skupić się na cierpliwym oglądaniu
tego, co się będzie działo. Mężczyzna usiadł na łóżku i po
chwili otworzyły się drzwi. Przez nie weszła również naga Judy,
trzymająca w ręce niebieski strój oraz pasek z rzutkami. Wszystko
to rzuciła w kąt i obracała się w taki sposób, by mógł ją
podziwiać. Jej czarne, długie włosy niezgrabnie lądowały na
ramionach i piersiach, które miała średniej wielkości. Z
uśmiechem na twarzy eksponowała swoje pośladki, które sprawiały
wrażenie wyjątkowo dobrze zadbanych. Dostrzec można było też
wystające wilgotne wargi sromowe. Kobieta na widok penisa w stanie
erekcji oblizała swe usta i rzuciła się na Taernianina oddając
się namiętnym pocałunkom. Steven nie mógł się skupić na
obserwacji. Powieki samoczynnie się zamykały, wbrew jego zamiarom.
Czuł wijący się język walczący z drugim. Jego dłonie błądziły
po jej ciele, pieszcząc każdy centymetr jędrnej skóry na tyłku.
Judy napierała swoją kobiecością na naprężonego członka, który
po kilku chwilach oporu, wsunął się ślimaczo w jej wnętrze.
Niczym zwierzę, mężczyzna coraz szybciej wypełniał sobą pochwę
niewiasty. Była ciasna, gorąca i mokra. Z każdym zagłębieniem
towarzyszył jęk rozkoszy, im mocniej tym głośniejszy. Steven
nadal czekał na otwarcie oczu, ale sytuacja coraz bardziej mu się
podobała. Te narastające podniecenie, rozkosz związana z
pieszczotami i penetracją płci pięknej... To wszystko się
udzielało. Teraz wiedział co to seks, chociaż te uczucie poznał
dopiero we śnie. Nagle poczuł jak traci czucie w stopach oraz
naprężają się wszystkie mięśnie, po czym wtłoczył we wnętrze
Judy spory ładunek spermy. Oddychając ciężko otworzył oczy i
ujrzał również zmęczoną kobietę, która zdawała się być
zadowolona z tych igraszek. Chwyciła czule za dłoń mężczyzny i
słodko podziękowała. Steven przypomniał sobie o swoim zadaniu
i... Tak, dostrzegł znamię, które tak go dręczyło by się
przekonać, że to ona miała zginąć w przyszłości. W ułamku
sekundy obraz zrobił się krwistoczerwony i po chwili obudził się
z piekielnym bólem głowy, który zdawał się narastać. Mężczyzna
domyślał się, że to pewnie skutek nadmiernej ilości proszku,
którego spożył. Miał chęć wrzeszczeć z cierpienia, ale
ostatkami sił się powstrzymywał od tego. Na szczęście ten zły
stan powoli mijał, przynosząc upragnioną ulgę. Znosząc te
mijające niedogodności, Steven zaczął rozmyślać. Jakie relacje
będą łączyć jego i Judy? Skoro uprawiać by mieli seks, to ich
przeznaczeniem byłoby być kochankami. Jak długo to by miało
trwać? Czy jej śmierć jest nieunikniona? Taernianin miał
wrażenie, że przegapił w swojej wizji jakiś drobny, ale znaczący
szczegół. Niestety, tak jak w zwyczajnym śnie, nie wszystko udało
mu się spamiętać.
Wstał,
przetarł oczy i postanowił udać się do jurty magazynowej. To było
specjalne miejsce, gdzie można było przechowywać oraz wydawać
mieszkańcom przysługujący im towar, między innymi wodę. Właśnie
po to Steven tam poszedł. Sprawdzić czy dostawa z Moswell dotarła
na miejsce oraz wziąć swoją dolę. Wszedł do jurty i, jak zawsze
zresztą, zobaczył śpiącego mężczyznę przy stole, który
powinien był pilnować zapasów. Mimo, że lubił sobie uciąć
drzemkę, od czasów Trevora jeszcze nic nigdy nie zniknęło. Steven
zacisnął pięść i huknął w blat na tyle mocno, że śpioch z
wrażenia spadł z krzesła.
-
Yyymmm... to się nie powtórzy! Ja tylko na moment!
-
Dobrze już, spokojnie. Przybył ładunek z Moswell?
-
Tak, Wodzu. Jakieś kilka minut temu dostarczono nam wszystko tak jak
było w kontrakcie. - powiedział mężczyzna, walcząc z ospałością
by nie wypaść źle przed przywódcą.
-
Odhacz mnie z listy, jak masz teraz wolnego człowieka, wyślij go z
moją dolą do mnie.
Steven
pożegnał się z magazynierem i udał się do siebie, by ponownie
rozmyślać o wszystkich wydarzeniach. Zasnąć nie mógł, nie
wiedział czy spożyta dawka proszku nadal działała. Był senny,
jednak po co spać, by się narazić na kolejny ból głowy i uczucie
niewyspania?