środa, 29 października 2014

Rozdział XIII

Rozdział nie jest przeznaczony dla osób poniżej 18 roku życia.



Słońce już zachodziło. Steven przygotowując wiadomość dla posłańca, który miał udać się do Partahanu, wyjrzał na zewnątrz. Zaczynało delikatnie wiać, więc była to idealna pogoda dla roznosicieli wiadomości. Wiatr nie utrudniał wtedy jazdy, fruwające tumany piasku czyniły człowieka niewidocznym, więc dojazd był wtedy najbardziej bezpieczny ze wszystkich dostępnych wariantów pogodowych. List nie był długi, ze względu na irytujący brak informacji.

Do Morgana – Władcy Partahanu

Moja Rada nic nie wie na temat wroga, udałem się do Moswell, ale też nic nie wiedzą. Za to został zaatakowany tamtejszy złotnik przez tą samą grupę. Bądź czujny, ich najlepsze straże niczego nie wykryły. Jak czegoś się dowiem więcej, dostaniesz stosowną wiadomość.

Steven – Władca Taernii.

Mężczyzna zwinął papier w rulon i zawiązał sznurkiem. Wyszedł ze swej chaty w kierunku jurty posłańców. Wrzucił do starej, stalowej puszki list i zadzwonił dzwonkiem zawieszonym nad nią. To taki nowatorski system dostarczania korespondencji, opracowany przez Trevora. W jurcie mieszka kilku doręczycieli, którzy mają ustalone między sobą dyżury. Steven wracając w stronę swojego domu, kątem oka zauważył jak jeden z listonoszy wyszedł na zewnątrz, osiodłał Gwarabita i zerkając w początek listu, ruszył wraz z nim w drogę. Przywódca Taernii odłożył rozmowę z Radą na poranek, teraz chciał się zająć swoim planem wymyślonym razem z zaprzyjaźnionym wartownikiem. Co prawda, wody już nie było z zapasach lidera, przyrządzać posiłku mu się nie chciało, więc postanowił połknąć trochę proszku na sucho. Nie było łatwo, jednak jako dodatek do picia lub jedzenia znacznie łatwiej się je. Ale innego rozwiązania nie było, musiał przez to przebrnąć. Ułożył się wygodnie na łóżku i w oczekiwaniu na konkretny sen, usnął.
Steven otworzył oczy. Był w pomieszczeniu mu nieznanym. Bordowe ściany, wielkie łóżko, kwiaty... i ten znajomy zapach. Tak, to były perfumy, które unosiły się w domu Judy. Rozejrzał się i dostrzegł wielkie lustro. Jednak nie zwierciadło było dziwne, lecz odbicie mężczyzny... Zupełnie nagie. Siłą woli chciał zmusić się do poszukania odzienia, lecz ciało odmawiało posłuszeństwa. To tak, jakby duszą był w kimś. Może obserwować, ale nie może działać. Stevenowi taka rola bardzo nie odpowiadała, bo nie może manipulować swymi ruchami na tyle, by osiągnąć cel. W tym wypadku nie pozostało mu nic innego jak skupić się na cierpliwym oglądaniu tego, co się będzie działo. Mężczyzna usiadł na łóżku i po chwili otworzyły się drzwi. Przez nie weszła również naga Judy, trzymająca w ręce niebieski strój oraz pasek z rzutkami. Wszystko to rzuciła w kąt i obracała się w taki sposób, by mógł ją podziwiać. Jej czarne, długie włosy niezgrabnie lądowały na ramionach i piersiach, które miała średniej wielkości. Z uśmiechem na twarzy eksponowała swoje pośladki, które sprawiały wrażenie wyjątkowo dobrze zadbanych. Dostrzec można było też wystające wilgotne wargi sromowe. Kobieta na widok penisa w stanie erekcji oblizała swe usta i rzuciła się na Taernianina oddając się namiętnym pocałunkom. Steven nie mógł się skupić na obserwacji. Powieki samoczynnie się zamykały, wbrew jego zamiarom. Czuł wijący się język walczący z drugim. Jego dłonie błądziły po jej ciele, pieszcząc każdy centymetr jędrnej skóry na tyłku. Judy napierała swoją kobiecością na naprężonego członka, który po kilku chwilach oporu, wsunął się ślimaczo w jej wnętrze. Niczym zwierzę, mężczyzna coraz szybciej wypełniał sobą pochwę niewiasty. Była ciasna, gorąca i mokra. Z każdym zagłębieniem towarzyszył jęk rozkoszy, im mocniej tym głośniejszy. Steven nadal czekał na otwarcie oczu, ale sytuacja coraz bardziej mu się podobała. Te narastające podniecenie, rozkosz związana z pieszczotami i penetracją płci pięknej... To wszystko się udzielało. Teraz wiedział co to seks, chociaż te uczucie poznał dopiero we śnie. Nagle poczuł jak traci czucie w stopach oraz naprężają się wszystkie mięśnie, po czym wtłoczył we wnętrze Judy spory ładunek spermy. Oddychając ciężko otworzył oczy i ujrzał również zmęczoną kobietę, która zdawała się być zadowolona z tych igraszek. Chwyciła czule za dłoń mężczyzny i słodko podziękowała. Steven przypomniał sobie o swoim zadaniu i... Tak, dostrzegł znamię, które tak go dręczyło by się przekonać, że to ona miała zginąć w przyszłości. W ułamku sekundy obraz zrobił się krwistoczerwony i po chwili obudził się z piekielnym bólem głowy, który zdawał się narastać. Mężczyzna domyślał się, że to pewnie skutek nadmiernej ilości proszku, którego spożył. Miał chęć wrzeszczeć z cierpienia, ale ostatkami sił się powstrzymywał od tego. Na szczęście ten zły stan powoli mijał, przynosząc upragnioną ulgę. Znosząc te mijające niedogodności, Steven zaczął rozmyślać. Jakie relacje będą łączyć jego i Judy? Skoro uprawiać by mieli seks, to ich przeznaczeniem byłoby być kochankami. Jak długo to by miało trwać? Czy jej śmierć jest nieunikniona? Taernianin miał wrażenie, że przegapił w swojej wizji jakiś drobny, ale znaczący szczegół. Niestety, tak jak w zwyczajnym śnie, nie wszystko udało mu się spamiętać.
Wstał, przetarł oczy i postanowił udać się do jurty magazynowej. To było specjalne miejsce, gdzie można było przechowywać oraz wydawać mieszkańcom przysługujący im towar, między innymi wodę. Właśnie po to Steven tam poszedł. Sprawdzić czy dostawa z Moswell dotarła na miejsce oraz wziąć swoją dolę. Wszedł do jurty i, jak zawsze zresztą, zobaczył śpiącego mężczyznę przy stole, który powinien był pilnować zapasów. Mimo, że lubił sobie uciąć drzemkę, od czasów Trevora jeszcze nic nigdy nie zniknęło. Steven zacisnął pięść i huknął w blat na tyle mocno, że śpioch z wrażenia spadł z krzesła.
- Yyymmm... to się nie powtórzy! Ja tylko na moment!
- Dobrze już, spokojnie. Przybył ładunek z Moswell?
- Tak, Wodzu. Jakieś kilka minut temu dostarczono nam wszystko tak jak było w kontrakcie. - powiedział mężczyzna, walcząc z ospałością by nie wypaść źle przed przywódcą.
- Odhacz mnie z listy, jak masz teraz wolnego człowieka, wyślij go z moją dolą do mnie.
Steven pożegnał się z magazynierem i udał się do siebie, by ponownie rozmyślać o wszystkich wydarzeniach. Zasnąć nie mógł, nie wiedział czy spożyta dawka proszku nadal działała. Był senny, jednak po co spać, by się narazić na kolejny ból głowy i uczucie niewyspania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz