Steven
udał się do jurty Rady w celu wyjaśnień, co tak naprawdę się
stało. Według niego, nie było to normalne zjawisko, nie
przypominało to nawet najbardziej realistycznego snu. Nie po tym,
jak doznawał wszystkiego za pomocą wszystkich zmysłów. Z
niedowierzania przyglądał się ziemi, na której teraz nie było
ani jednej kropelki krwi. Pełen zdumienia dotarł do celu.
-
Witaj, Steven. Domyślam się o czym chcesz pomówić. - „Niełamliwy
drąg” był wyjątkowo rozpogodzony. Jego szeroki uśmiech ukazywał
prawie całkowity zanik zębów.
-
Czyli... wiecie o tym... - przez chwilę zawahał się, czy użyć
tego określenia. Mimo wszystko, powiedział. - śnie?
- A
cóż to za zwątpienie w Twoim głosie? Oczywiście, że to był
sen. Przecież sam widziałeś, że wszystko co to się tam stało,
nie miało faktycznie miejsca. Domyślam się, że te wytłumaczenie
nie jest dla Ciebie wystarczające, więc objaśnię Ci co się
zdarzyło. Pewnie pamiętasz zioła, które Ci ofiarowaliśmy. Nie
były one zwyczajne. Ta mieszanina po spożyciu wywołuje u człowieka
halucynacje. Ja też je spożyłem, ale z dodatkowym składnikiem,
który pozwalał mi kontrolować to, co widziałeś w swoim umyśle.
Cały obraz krwi i zwłok to była moja wyobraźnia. Bardzo ładnie
to sobie wymyśliłem, prawda? - znów pojawił się obrzydliwy
uśmiech od ucha do ucha.
-
Dobrze, chyba to rozumiem. Ale... po co to było?
-
Pozwól, że ja to wyjaśnię. - zabrał głos inny starzec, „Ten
co otwiera wrota”. - Do poprzednich zadań miałeś odpowiednią
ilość czasu by zebrać się w sobie psychicznie i przygotować się
na wszystko. Nie próbuję twierdzić, że były one proste, ale nie
było w nich zaskoczenia. Nie wspomnieliśmy nic o trzeciej misji,
więc nie mogłeś nic przewidywać. To nam dało duże pole manewru
i sprawdziliśmy Twój charakter za pomocą tej właśnie
halucynacji. Mój towarzysz przygotował całą tą formę wyobraźni,
my podpowiedzieliśmy w jaki sposób można sprawdzić Twój
kręgosłup moralny. Pokazaliśmy Ci, jak wszyscy ulegli naszym
namowom i zginęli z rąk przyjaciół i braci. To miało u Ciebie
sprawić, że całe wyzwanie było proste do zrobienia i mogłeś za
głosem ludu ulec popędowi mordu. Ale stało się tak jak
wierzyliśmy, nie uległeś całemu naszemu przedstawieniu i
pokazałeś, że zasługujesz na miano przywódcy Taernii. Tak więc
chciałbym ogłosić, że trzecie, ostatnie zadanie, zakończyło się
powodzeniem. Gratulujemy.
-
Dziękuję... - mina Stevena jakby trochę skamieniała, był
zupełnie zaskoczony całym obrotem sytuacji. - A jeszcze mam
pytanie. Dlaczego w tej halucynacji zostałem zabity?
-
Hah, to Cię tak martwi? - obleśnie zaśmiał się „Niełamliwy
drąg” - Nie znam innego sposobu na wybudzenie kogoś z wizji niż
za pomocą wyrządzenia krzywdy. A że był motyw morderstwa... Sam
rozumiesz.
-
Przygotuj się. - wyrwał się „Spadająca gwiazda zachodu”. -
Niedługo chcielibyśmy zrobić zebranie mieszkańców i ogłosić
Cię oficjalnie liderem. Tylko najpierw spytaj jeszcze o coś, bo
czuję, że pewna sprawa Cię trapi.
Steven
przez moment myślał o co może chodzić, ale dość szybko sobie
przypomniał.
-
Chciałbym się spytać czy jest możliwość zerknięcia w
przyszłość w podobny sposób jak te halucynacje.
- O
to chodzi... - podrapał się po łysinie „Niełamliwy drąg”. -
Jeśli chodzi o zioła to nie. Albo inaczej, nieznana jest nam
receptura, która umożliwiałaby taką wizję czasoprzestrzenną.
Ale cały czas badamy gwiazdę, którą nam przyniosłeś i myślę,
że w niedługim czasie będzie to możliwe. Jednakże sami musimy to
uprzednio sprawdzić, bo taka manipulacja historią może przynieść
więcej trosk niż korzyści. A teraz leć, jak będziemy coś więcej
wiedzieli, poinformujemy Cię.
Steven
podziękował i odszedł. Cieszył się, że zostały tylko
formalności i zostanie najważniejszą osobą w wiosce. Ale zarazem
przerażała go myśl, jakie to obowiązki na nim będą spoczywać.
No i jeszcze się nie otrząsnął po tym ostatnim zadaniu. Do domu
zmierzał tylko po to, by przemyć sobie twarz, gdyż nie miał
stroju na takie specjalne okazje. Mimo, że to będzie uroczysta
chwila, chce pozostać sobą. Głęboko oddychając dla uspokojenia,
dotarł do swojej chaty i ostatkami już wody przechlapał oczy. Nie
wylewał jej, przelał tylko do większej miski, by w oszczędny
sposób wykorzystać ją do umycia nóg. Poklepał się jeszcze po
policzkach i ruszył na wzgórze, gdzie zazwyczaj się ogłasza ważne
wiadomości. Wszyscy już czekali razem z Radą, brakowało tylko
Stevena. Przecisnął się przez tłumy, co niektórzy nieśmiało
pytali co się dzieje, ale nie było sensu odpowiadać, skoro za
chwilę wszystko będzie wiadome. Wspiął się na górkę i, za
prośbą starców, w milczeniu słuchał. Przed szereg wystąpił
„Ten co otwiera wrota”.
-
Taernianie. Wezwaliśmy Was tu, by objaśnić co się w naszej wiosce
ostatnio działo. Jakiś czas temu pożegnaliśmy Trevora, naszego
przywódcę. Nie będę opowiadał jaki był, bo każdy już wyrobił
sobie zdanie. Jego ostatnią wolą było poddanie próbom tego oto
młodzieńca – wskazał na Stevena. - by mógł stać się jego
następcą. My, Rada Szamanów, daliśmy mu trzy zadania. Pierwsze
dwa miały świadczyć o oddaniu dla misji i ludzi, ryzykując własne
życie. Trzecie zaś ukazać miało niezłomność jego charakteru,
szlachetności i moralnych zasad, a uwierzcie mi, były one
wystawione na bardzo ciężką próbę. Mimo wszystko, podołał
wszystkim narzuconym przez nas przeszkodom i oficjalnie przedstawić
chcemy nowego Władcę Taernii.
-
Więc tak... - bohater nieśmiało krótkie milczenie po monologu
starca. - Cieszę się, że nasza osada znów ma przywódcę.
Chciałbym uprzedzić, że nie będę się wywyższał ani nic z tych
rzeczy. Będę z Wami pracował, rozmawiał jak równy z równym...
Po prostu żył. Fakt, że przybędą mi nowe obowiązki raczej nie
powinien przeszkadzać w naszych relacjach. Nie będę nic obiecywał,
sami zobaczycie jak będzie się żyło. Zrobię wszystko co się
da, by polepszyć naszą sytuację. W pierwszej kolejności chciałbym
udać się do Partahanu, by nawiązać ostatecznie między naszymi
wioskami pakt porozumienia. To chyba wszystko co chciałbym
powiedzieć. Drodzy mieszkańcy, jeśli będziecie mieli jakiś
problem, wystarczy powiedzieć. Razem zawsze coś wymyślimy i
sprostać naszym trudom. Dziękuję za uwagę.
Po
przemówieniu wszyscy zaczęli bić brawo jako świadectwo akceptacji
nowego władcy. Steven zaś uścisnął dłonie Radzie i idąc przez
tłum, powoli zmierzał do siebie. Lekko nie było, bo każdy chciał
go uściskać, pogratulować i zaoferować pomoc w przyszłości. Nie
wypadało zignorować tych miłych gestów, więc minęło trochę
czasu, nim nowy Przywódca Taernii znalazł się w swym łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz