środa, 1 października 2014

Rozdział IX

Steven udał się do jurty Rady w celu wyjaśnień, co tak naprawdę się stało. Według niego, nie było to normalne zjawisko, nie przypominało to nawet najbardziej realistycznego snu. Nie po tym, jak doznawał wszystkiego za pomocą wszystkich zmysłów. Z niedowierzania przyglądał się ziemi, na której teraz nie było ani jednej kropelki krwi. Pełen zdumienia dotarł do celu.
- Witaj, Steven. Domyślam się o czym chcesz pomówić. - „Niełamliwy drąg” był wyjątkowo rozpogodzony. Jego szeroki uśmiech ukazywał prawie całkowity zanik zębów.
- Czyli... wiecie o tym... - przez chwilę zawahał się, czy użyć tego określenia. Mimo wszystko, powiedział. - śnie?
- A cóż to za zwątpienie w Twoim głosie? Oczywiście, że to był sen. Przecież sam widziałeś, że wszystko co to się tam stało, nie miało faktycznie miejsca. Domyślam się, że te wytłumaczenie nie jest dla Ciebie wystarczające, więc objaśnię Ci co się zdarzyło. Pewnie pamiętasz zioła, które Ci ofiarowaliśmy. Nie były one zwyczajne. Ta mieszanina po spożyciu wywołuje u człowieka halucynacje. Ja też je spożyłem, ale z dodatkowym składnikiem, który pozwalał mi kontrolować to, co widziałeś w swoim umyśle. Cały obraz krwi i zwłok to była moja wyobraźnia. Bardzo ładnie to sobie wymyśliłem, prawda? - znów pojawił się obrzydliwy uśmiech od ucha do ucha.
- Dobrze, chyba to rozumiem. Ale... po co to było?
- Pozwól, że ja to wyjaśnię. - zabrał głos inny starzec, „Ten co otwiera wrota”. - Do poprzednich zadań miałeś odpowiednią ilość czasu by zebrać się w sobie psychicznie i przygotować się na wszystko. Nie próbuję twierdzić, że były one proste, ale nie było w nich zaskoczenia. Nie wspomnieliśmy nic o trzeciej misji, więc nie mogłeś nic przewidywać. To nam dało duże pole manewru i sprawdziliśmy Twój charakter za pomocą tej właśnie halucynacji. Mój towarzysz przygotował całą tą formę wyobraźni, my podpowiedzieliśmy w jaki sposób można sprawdzić Twój kręgosłup moralny. Pokazaliśmy Ci, jak wszyscy ulegli naszym namowom i zginęli z rąk przyjaciół i braci. To miało u Ciebie sprawić, że całe wyzwanie było proste do zrobienia i mogłeś za głosem ludu ulec popędowi mordu. Ale stało się tak jak wierzyliśmy, nie uległeś całemu naszemu przedstawieniu i pokazałeś, że zasługujesz na miano przywódcy Taernii. Tak więc chciałbym ogłosić, że trzecie, ostatnie zadanie, zakończyło się powodzeniem. Gratulujemy.
- Dziękuję... - mina Stevena jakby trochę skamieniała, był zupełnie zaskoczony całym obrotem sytuacji. - A jeszcze mam pytanie. Dlaczego w tej halucynacji zostałem zabity?
- Hah, to Cię tak martwi? - obleśnie zaśmiał się „Niełamliwy drąg” - Nie znam innego sposobu na wybudzenie kogoś z wizji niż za pomocą wyrządzenia krzywdy. A że był motyw morderstwa... Sam rozumiesz.
- Przygotuj się. - wyrwał się „Spadająca gwiazda zachodu”. - Niedługo chcielibyśmy zrobić zebranie mieszkańców i ogłosić Cię oficjalnie liderem. Tylko najpierw spytaj jeszcze o coś, bo czuję, że pewna sprawa Cię trapi.
Steven przez moment myślał o co może chodzić, ale dość szybko sobie przypomniał.
- Chciałbym się spytać czy jest możliwość zerknięcia w przyszłość w podobny sposób jak te halucynacje.
- O to chodzi... - podrapał się po łysinie „Niełamliwy drąg”. - Jeśli chodzi o zioła to nie. Albo inaczej, nieznana jest nam receptura, która umożliwiałaby taką wizję czasoprzestrzenną. Ale cały czas badamy gwiazdę, którą nam przyniosłeś i myślę, że w niedługim czasie będzie to możliwe. Jednakże sami musimy to uprzednio sprawdzić, bo taka manipulacja historią może przynieść więcej trosk niż korzyści. A teraz leć, jak będziemy coś więcej wiedzieli, poinformujemy Cię.
Steven podziękował i odszedł. Cieszył się, że zostały tylko formalności i zostanie najważniejszą osobą w wiosce. Ale zarazem przerażała go myśl, jakie to obowiązki na nim będą spoczywać. No i jeszcze się nie otrząsnął po tym ostatnim zadaniu. Do domu zmierzał tylko po to, by przemyć sobie twarz, gdyż nie miał stroju na takie specjalne okazje. Mimo, że to będzie uroczysta chwila, chce pozostać sobą. Głęboko oddychając dla uspokojenia, dotarł do swojej chaty i ostatkami już wody przechlapał oczy. Nie wylewał jej, przelał tylko do większej miski, by w oszczędny sposób wykorzystać ją do umycia nóg. Poklepał się jeszcze po policzkach i ruszył na wzgórze, gdzie zazwyczaj się ogłasza ważne wiadomości. Wszyscy już czekali razem z Radą, brakowało tylko Stevena. Przecisnął się przez tłumy, co niektórzy nieśmiało pytali co się dzieje, ale nie było sensu odpowiadać, skoro za chwilę wszystko będzie wiadome. Wspiął się na górkę i, za prośbą starców, w milczeniu słuchał. Przed szereg wystąpił „Ten co otwiera wrota”.
- Taernianie. Wezwaliśmy Was tu, by objaśnić co się w naszej wiosce ostatnio działo. Jakiś czas temu pożegnaliśmy Trevora, naszego przywódcę. Nie będę opowiadał jaki był, bo każdy już wyrobił sobie zdanie. Jego ostatnią wolą było poddanie próbom tego oto młodzieńca – wskazał na Stevena. - by mógł stać się jego następcą. My, Rada Szamanów, daliśmy mu trzy zadania. Pierwsze dwa miały świadczyć o oddaniu dla misji i ludzi, ryzykując własne życie. Trzecie zaś ukazać miało niezłomność jego charakteru, szlachetności i moralnych zasad, a uwierzcie mi, były one wystawione na bardzo ciężką próbę. Mimo wszystko, podołał wszystkim narzuconym przez nas przeszkodom i oficjalnie przedstawić chcemy nowego Władcę Taernii.
- Więc tak... - bohater nieśmiało krótkie milczenie po monologu starca. - Cieszę się, że nasza osada znów ma przywódcę. Chciałbym uprzedzić, że nie będę się wywyższał ani nic z tych rzeczy. Będę z Wami pracował, rozmawiał jak równy z równym... Po prostu żył. Fakt, że przybędą mi nowe obowiązki raczej nie powinien przeszkadzać w naszych relacjach. Nie będę nic obiecywał, sami zobaczycie jak będzie się żyło. Zrobię wszystko co się da, by polepszyć naszą sytuację. W pierwszej kolejności chciałbym udać się do Partahanu, by nawiązać ostatecznie między naszymi wioskami pakt porozumienia. To chyba wszystko co chciałbym powiedzieć. Drodzy mieszkańcy, jeśli będziecie mieli jakiś problem, wystarczy powiedzieć. Razem zawsze coś wymyślimy i sprostać naszym trudom. Dziękuję za uwagę.
Po przemówieniu wszyscy zaczęli bić brawo jako świadectwo akceptacji nowego władcy. Steven zaś uścisnął dłonie Radzie i idąc przez tłum, powoli zmierzał do siebie. Lekko nie było, bo każdy chciał go uściskać, pogratulować i zaoferować pomoc w przyszłości. Nie wypadało zignorować tych miłych gestów, więc minęło trochę czasu, nim nowy Przywódca Taernii znalazł się w swym łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz